Kochani,
chciałabym się podzielić z wami tym, co przeżyłam w Oborach podczas rekolekcji z ojcem Jamesem Manjackalem.
Tego dnia od rana czułam obecność Boga. Zaspałam, budzik, który nastawiłam, nie zadzwonił. Wstałam dziesięć minut przed odjazdem. Zdążyłam w ostatniej chwili, jakby autokar czekał właśnie na mnie…
Zawsze byłam blisko Kościoła, ale czy blisko Boga?
Uczestniczyłam w coniedzielnych Mszach Świętych, parafialnych rekolekcjach, nabożeństwach majowych, modlitwach różańcowych, pielgrzymkach, sakramentach świętych.
Ciągle jednak czułam niedosyt, tęskniłam za tym, by móc czuć, że Bóg jest blisko i mnie kocha.
Ciągle miałam wrażenie, że za mało myślałam o Bogu, a za dużo troszczyłam się o życie doczesne. Żyłam w ciągłym strachu, martwiąc się o rodzinę, o dziecko.
Byłam zamknięta w sobie, niechętnie otwierałam się przed ludźmi. Uważałam się za gorszą, źle znosiłam słowa krytyki. Często z tego powodu płakałam, denerwowałam się, złościłam. Obwiniałam za wszystko siebie, że nie jestem taka jak inni, nie wierzyłam we własne siły, ale nigdy nie zwątpiłam w Boże Miłosierdzie.
Po przyjeździe do Obór najpierw skorzystałam z sakramentu pokuty i pojednania z Bogiem. Chciałam oddać Panu wszystkie moje słabości i troski.
Bóg mnie wysłuchał i napełnił radością i pokojem. Potem długo modliłam się w świątyni przed Jezusem Ukrzyżowanym, prosząc o pogłębienie wiary. Oddałam Bogu moje problemy, z którymi przyjechałam, powierzyłam mu to wszystko, z czym nie radzę sobie w życiu osobistym i rodzinnym. Prosiłam Boga, by mnie wysłuchał. Wiedziałam, że sama nie dam rady.
Tak naprawdę czułam, że nie liczę się dla innych, ja i moje problemy są ludziom obojętne, nikt nie chciał mnie słuchać, rozmawiać ze mną, ignorowano mnie, wyśmiewano się z mojej wiary.
Jedynie Bóg słuchał cierpliwie, jemu więc mogłam powierzyć każdą niemoc.
Po wyjściu ze świątyni udałam się na plac, gdzie była adoracja Najświętszego Sakramentu z charyzmatyczną modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała. Podczas modlitwy miałam bardzo silny spoczynek w Duchu Świętym. Upadłam na ziemię i w czasie spoczynku widziałam twarz Pana Jezusa w przenajświętszej hostii. Promieniowała światłością. Patrzyłam na Jezusa żywego i prawdziwego – twarz miał pełną miłości i miłosierdzia. Zakochałam się w Jezusie, nie mogłam od niego oderwać oczu.
Doświadczyłam obecności Boga i jego pełni miłości. Zabrał ode mnie lęk, ból i uzdrowił zbolałe serce.
Kiedy kończyły się rekolekcje, podeszła do mnie pewna pani i wręczyła mi obrazek Matki Bożej Fatimskiej. Powiedziała, że Matka Boża zaprasza mnie do Medziugorie…
Przyjechałam do Obór z wielką raną w sercu, samotna i cierpiącą, a wyjeżdżałam spokojna, przepełniona miłością Pana.
Zakochałam się w Eucharystii, adoracji. Odczuwam ogromną potrzebę codziennego kontaktu z Jezusem. Dzień bez Eucharystii, to dzień stracony.
Jestem wdzięczna Bogu za to, że wzmocnił moją wiarę i uzdrowił duszę. Chwała Panu!
Dzięki Ci, Jezu!
Chwała Panu za piękne świadectwo
Chwała i dzięki Panu!