Od sierpnia jestem na kursie językowym. Uczę się języka suahili. Szkoła jest w Musomie nad jeziorem Wiktorii (zobacz mapę).
Na kursie jest 6 osób. 2 siostry zakonne jedna z Kolumbii a druga z Wybrzeża Kości Słoniowej jest kleryk z USA i brat zakonny z USA, ksiądz z Korei Południowej i ja. Zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku. Na sobotę i niedzielę wyjeżdżam zwykle w odwiedziny do polskich misjonarzy pracujących w okolicy. Parafie zwykle mają po kilka albo kilkanaście punktów wyjazdowych. Każdy punkt ma swojego katechistę który prowadzi w każdą niedzielę nabożeństwo zamiast Mszy świętej bo ksiądz nie ma możliwości dotrzeć w ciągu jednej niedzieli do wszystkich punktów. Czasem na wiosce jest jedna Msza święta na dwa miesiące. Jednak podczas Mszy nie ma pośpiechu,jest wiele śpiewów i tańców wyrażających radość. Wiele z tych sytuacji, które tu spotkałem nie da się opisać trzeba tu być. Bo czy ktoś widział w Polsce żeby podczas Mszy świętej na ołtarz wyskoczył kogut? albo do najbliższego kościoła było prawie 30km? Albo czy ktoś dzisiaj w Polsce przychodzi na co niedzielę na Mszę z własnym krzesłem? Pewne rzeczy po prostu nie mieszczą się w głowie a tutaj to zupełnie normalne. Dla mnie wszystko jest nowe, dlatego staram się mieć otwarte oczy i uszy na to co ważne dla nich.
Po zakończeniu kursu czyli na początku grudnia pojadę na swoją parafię SINYA w diecezji Arusha ok. 750 km od szkoły (dwa dni drogi). Przez jakiś czas będę współpracował z polskim księdzem. Dziękuję za modlitwę i proszę Was o modlitwę, o jedno Zdrowaś Maryjo codziennie w intencji misji i misjonarzy. Zawsze z sentymentem wspominam Gliniankę. Obraz Matki Bożej Glinieckiej, który otrzymałem od Proboszcza zabrałem ze sobą. Kiedy na Niego patrzę przypomina mi wspólnotę w której czułem się jak w domu.
Pozdrawiam i pamiętam
ks. Krzysztof Kasprzak