Moje dzieciństwo nie było łatwym dzieciństwem. Kłótnie, wrzaski, awantury, alkohol. Jako mała dziewczynka miałam żal do mamy, że nie zostawiła taty. Myślałam, że życie bez Niego będzie łatwiejsze i lżejsze. Kładąc się wieczorem spać, oczekiwałam w jakim stanie dziś wróci. Czy to będzie spokojna, przespana noc ? – czy wręcz przeciwnie. Często myślałam jak by dobrze było aby dziś nie wrócił na noc, żeby nigdy już nie wrócił, żeby coś mu się stało, najlepiej aby umarł. Gdy byłam starsza zaczęłam rozumieć pewne rzeczy i problemy jakie dzieją się w moim domu. Postanowiłam, że gdy założę własną rodzinę, moje dzieci nigdy nie doznają takiego bólu i cierpienia co ja.
Poznałam męża, mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Pewnego dnia córka zwróciła mi uwagę, że za każdym razem gdy przyjeżdżają dziadkowie dla babci jestem miła, troskliwa, opiekuńcza a dla dziadka wręcz przeciwnie: krzyczę, nie potrafię spokojnie rozmawiać, nie potrafię wypić z nim herbaty przy stole. Pomyślałam, że ma rację. Nigdy nie mówiłam dzieciom o moim dzieciństwie. Zawsze wymagałam aby jednakowo traktowali i szanowali dziadków. Wydawało mi się, że wybaczyłam mojemu tacie. Ale się myliłam. Za każdym razem gdy się spotykaliśmy, wracało moje dzieciństwo: ból, żal, cierpienie, nienawiść. To uczucie bardzo mi przeszkadzało, męczyło mnie. Z drugiej strony tłumaczyłam sobie, że jest to normalne i ludzkie, ponieważ w dzieciństwie zostałam skrzywdzona.
Poprosiłam dobrego Boga, aby zabrał ode mnie to co złe i wskazał drogę jaką mam iść aby móc wybaczyć. Koleżanka powiedziała mi o modlitwie uwolnienia pięciu kluczy, która mi pomogła.
Pewnego dnia gdy byłam u taty, nakrzyczałam na niego i powiedziałam słowa, które nigdy nie powinny paść. Miałam wyrzuty sumienia. Byłam zła na siebie, że tak się zachowałam. Poszłam do spowiedzi. Ksiądz ku mojemu zaskoczeniu powiedział, abym podziękowała Panu Bogu za mojego tatę, za to co zrobił dla mnie dobrego. Nic nie mogłam sobie przypomnieć . Pamiętałam tylko cierpienie i smutek. Jedyne co mi przyszło do głowy to, że podarowała mi działkę na której wybudowałam dom i mieszkam z moją rodziną. Na drugi dzień nadal się zastanawiałam, za co mogę podziękować. Przypomniało mię jak odrabiał ze mną lekcje, jak odprowadzał mnie na przystanek, jak czuwał przy mnie gdy byłam chora. Poczułam lekkość i radość w sercu, miałam wrażenie, że mur nienawiści i cierpienia, który otaczał moje serce- runął i rozpadł się.
Po miesiącu otrzymałam telefon, że tata stracił przytomność i w ciężkim stanie trafił do szpitala. Poprosiłam dobrego Boga aby dał nam czas, abyśmy mogli być jeszcze chwile razem. Codziennie przyjeżdżałam z siostrą do szpitala. Codziennie się modliłyśmy i opiekowałyśmy się tatą. Wszystkie czynności pielęgnacyjne pierwszy raz w życiu sprawiały mi radość. Czułam jak nadrabiamy utracony czas, czas którego brakowało mi w dzieciństwie. Tata wrócił do zdrowia. Potrafię już z nim rozmawiać.
Teraz wiem, że mam wspaniałych rodziców, którzy pogubili się w swoim życiu i nie potrafili sobie pomóc. To właśnie moi rodzice nauczyli mnie szanować innego człowieka, pomagać i wspierać w potrzebie.
Często dziękuję Bogu, że nauczył mnie wybaczać. Przebaczyć to piękne słowo ale ciężkie i trudne do realizacji. To długotrwały proces. Wybaczyłam mojemu tacie po czterdziestu latach. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Wystarczy zaprosić Pana Jezusa, zaufać Mu, poprosić aby nam pomógł otworzyć serce, by przyjąć Jego miłość i łaskę. Wiem, że do zapomnienia czeka mnie długa i ciężka droga, ale wiem, że Bóg mnie kocha, że wybacza i uzdrawia.